– (…) moim zdaniem najważniejszy w XX wieku był triumf możliwości ruchu: normą stała się mobilność. Przed 1900 rokiem było ileś tam tysięcy kilometrów, nikt nie słyszał o samochodach, ciężarówkach i odpowiednich dla nich szosach ani oczywiście o samolotach, tankowcach, helikopterach, rowerach, motocyklach, łodziach podwodnych i kolei podziemnej. Nie tylko było bardzo niewiele środków transportu i ludzie o wiele mniej podróżowali. Niemal wszyscy mieszkali w miastach na ludzką miarę – małych miasteczkach, wioskach, po których chodziło się piechotą – pisze w książce „Głód” Martin Caparrós – Potem przyzwyczailiśmy się traktować jako coś naturalnego nieustanne przemieszczanie się: co dzień rano jadę 20 kilometrów do pracy, w każde wakacje podróżuję 400 czy cztery tysiące kilometrów, żeby piec się na jakiejś pocztówkowej plaży – obserwuje przemianę człowieka, który z istoty prowadzącej przeważne osiadły tryb życia, stał się ruchliwy.